Dawne, lepsze czasy
Wychowanie dziecka we współczesnym świecie stanowi wyjątkowo trudne zadanie. Żyjemy w świecie, w którym liczy się bogactwo materialne. Każdy chce mieć więcej niż posiada, a istnienie samo w sobie i wartości spychane są na dalszy plan. Obecnie dorośli nie mają czasu dla siebie, są zapracowani i wracają do domu późnym wieczorem, aby wcześnie rano wybiec z domu zapominając o drugim człowieku. Uczymy tego dzieci od najmłodszych lat, co widoczne jest w ich harmonogramie dnia – szkoła, popołudniowe zajęcia dodatkowe: lekcje gry na instrumencie, zajęcia baletu, kilku języków obcych, malarstwa, basen, jazda konna, itp. Dzieci poprzez natłok zajęć dodatkowych nie mają czasu na zdrowe dzieciństwo, zabawę czy spotkania z przyjaciółmi.
Jednak należy zacząć od tego, co to znaczy zdrowe dzieciństwo? Obecnie może to oznaczać ciągłą i nieprzerwaną kontrolę dziecka, wynajmowanie niań i opiekunek, posyłanie malucha do żłobka czy prywatnego przedszkola (najlepiej czynnego od 6 do 18). Po powrocie dziecka do domu posyła się go na setki zajęć dodatkowych, aby przez minutę nie doświadczyło nudy, (która stanowi bardzo dobry czynnik wychowawczy), albo sadza się do przed telewizorem lub komputerem, aby nie przeszkadzało zmęczonym rodzicom. Obecnie nie zauważa się dzieci biegających po podwórkach czy beztrosko bawiących się z innymi.
Co się stało z czasami, w których wychowanie, z obecnego punktu widzenia, było patologiczne, ale dzieci miały szczęśliwe dzieciństwo pełne zabaw i radości?
Dawniej normą było, że dziecko po powrocie ze szkoły, albo z zerówki (jeśli maluch mógł zostać z dziadkami, to nie potrzebowano przedszkola) wychodziło bawić się grupą dzieci, z którą biegało po budowie, robiło „bazy” w krzakach, skakało w klasy, w gumę, grało w kapsle, w kulki, bawiło się w podchody, w chowanego, w dwa ognie, huśtało się na trzepaku czy na huśtawce zrobionej ze sznurka i patyka, przymocowanej do drzewa czy uczestniczyło w innych zabawach, których kreatywnym czynnikiem była nuda. To dzięki nudzie, dzieci wymyślały niesamowite zabawy mając przy sobie patyki, kilka papierków po cukierkach, sznurek, piłkę czy kapsle. To wystarczyło. Dorośli nie musieli ciągle zajmować dzieci, wymyślając co chwilę nowe zajęcia, a dzieci były szczęśliwe, bo mogły biegać, nie bać się, że się zgrzeją, przewrócą czy ubrudzą. A jeśli wracały do domu brudne, oznaczało to, że zabawa była udana.
Dzięki podwórkowym zabawom, nikomu nie były potrzebne terapie integracji sensorycznej, nie było u dzieci zaburzeń czucia, dotyku czy równowagi. Dziecko biegając, skacząc, huśtając się czy wspinając stymulowało swoje zmysły, tak aby przepływ bodźców sensorycznych był prawidłowy.
Dzieci do domu wracały zazwyczaj na dobranockę i nie przesiadywały całymi godzinami przed ekranem telewizora czy komputera. Zabawy z kolegami były dużo ciekawsze niż bajki. Dzięki temu posiadały prawidłową postawę ciała i nie miały nadwagi ani otyłości. Natomiast wieczorem nie trzeba było wymyślać sposobów na usypianie dzieci, zmuszać czy negocjować, żeby wreszcie się położyły, ponieważ zmęczone całym dniem, kładły się i zasypiały.
Nikt nie zwracał uwagi na mycie owoców przed jedzeniem i nie bał się jeść jagód prosto z krzaka, wcześniej obsikanego przez sarnę czy lisa. Dzieci lizały piasek, patyki, szyby w autobusie czy kwiatki i nikt nie chorował. Obecnie przesadna higiena i stosowanie zbyt wielu detergentów i środków chemicznych, powoduje obniżenie odporności dziecka, a to wiąże się z chorobami i plagą alergii.
Kiedyś w każdym domu była jodyna i woda utleniona, ponieważ otarcia i drobne rany były na porządku dziennym, a jeśli zadrapanie było niewielkie to nie zawracano głowy rodzicom tylko śliniono ją, przykładano liść babki i nikt nie biegł z tego powodu na pogotowie. Nikt nie przejmował się siniakami, ponieważ były one ściśle związane z zabawami dzieci. Natomiast w obecnych czasach siniak wiąże się z podejrzeniami o przemoc domową lub molestowanie.
Podobnie wyglądało leczenie domowymi sposobami. Na przeziębienie stosowano czosnek, miód i pierzynę. Czasami nacierano dziecko spirytusem, aby rozgrzać lub uśmierzyć punktowy ból. Obecnie na wszystko przepisuje się antybiotyki…
Nie istniało zjawisko dysleksji, dysgrafii, dyskalkulii. Dziecko musiało tak długo się użyć, aż skutecznie opanowało tabliczkę mnożenia i zasady ortografii, dzięki czemu pisało bezbłędnie. Nie było czegoś takiego jak zespół nadpobudliwości psychoruchowej z zaburzeniami koncentracji uwagi, potocznie określanego mianem ADHD. Dziecko z symptomami tego nieistniejącego zjawiska (sam twórca wyznał, że wymyślił chorobę) nazywano łobuzem. Zamiast etykietować zachowanie dziecka jako zaburzenie, warto wziąć pod uwagę fakt, że żyjemy w czasach, gdzie w żywności znajdują się dodatki, oddziałujące na ciało i układ nerwowy, wywołujące zaburzenia zachowania, problemy z koncentracją i szereg innych dolegliwości. A jest to m.in. cukier, nadmiar węglowodanów prostych, barwniki i dodatki chemiczne, czyli wszystkie oznaczenia E.
Dawniej kultura i szacunek do osób starszych była na porządku dziennym. Każde dziecko mówiło „dzień dobry” starszym osobom i każdy dorosły miał prawo wymusić na dziecku takie powitanie. W innym wypadku dziecko uważano za niewychowane. Obecnie zwrócenie uwagi dziecku skutkuje pretensjami rodziców, co stanowi efekt bezstresowego wychowania. Warto dodać, że nie było czegoś takiego jak bezstresowe wychowanie. Jeśli dziecko zrobiło coś złego lub przekroczyło dozwoloną granicę zostało ukarane przez rodzica albo nauczyciela, aby wiedziało, że tak nie należy postępować. Była to dobra lekcja.
Można by jeszcze długo wyliczać, jak było kiedyś, ale jedno jest pewne było lepiej. Pomimo tego, że nie było takiej ilości elektroniki i gadżetów, dzieci były szczęśliwe, zdrowsze i zaradniejsze. Wiadomości i zachowania wynosiły ze szkoły i domu rodzinnego, ale także uczyły się od siebie nawzajem, znały zasady, których nie wolno przekraczać, a które obowiązywały każdego, rozumiały pojęcie przyjaźni, lojalności czy odwagi, które wyniosły z podwórka. Nie istniała paranoja związana z zagrożeniami czyhającymi na maluchy, na każdym kroku. Wszyscy dobrze się bawili, ukończyli szkoły, założyli rodziny i jestem pewna, że tęsknią za dawnymi, spokojniejszymi i zdrowszymi czasami.
Źródło:
Fotografia: flickr.com – Adhisty Kiara